Tak, jak się można było spodziewać, pierwsza po tragicznym incydencie Wielkanoc wypadła w rodzinie Kuby raczej smętnie. On sam niespecjalnie miał ochotę integrować się z domownikami. Szukał odosobnienia, co było dosyć trudne w ich warunkach. Zatem dużo czasu spędzał w plenerze, zwłaszcza nad swoim ukochanym jeziorem. Do Marty również nie za bardzo miał ochotę się odzywać. To znaczy, może by i miał, lecz nie potrafił znaleźć właściwego środka wyrazu w obrębie tej formuły, którą znał. Zdając sobie sprawę z tego, że się może niepokoić, od czasu do czasu zdobywał się na krótkie informacje. I chociaż doskonale wiedział, jak musiało ją to irytować, zaciął się w sobie i nie potrafił nic z tym zrobić. Nie była to w jego wykonaniu żadna nowość, bywało i tak, że podczas pobytu za granicą wcale się do nikogo w kraju nie odzywał, do rodziców również. Niekiedy trwało to całymi miesiącami i miało prawdopodobną przyczynę w jakimś odcinaniu się od przeszłości i otwieraniu na to bliżej